sobota, 22 września 2012

Pierwsza 5!

Stało się, dostałem pierwszą w mojej (bądź, co bądź już długiej) karierze na studiach piątkę (tak ocenę bardzo dobrą, 5.0)! I nie chodzi mi tu wcale o 5 z jakiegoś kolokwium (teraz dostaję punkty, a nie oceny), ale z całego przedmiotu na koniec wpisywaną do indeksu. Swoją drogą nie wiem jak to mój biedny indeks zniesie taki szok...

Przedmiot nie był jakoś specjalnie wymagający, skoro dostałem 5, ale zawsze coś! Szczerze powiedziawszy nie wiem czy ma to dla mnie jakieś większe znaczenie, że dostałem 5, a nie 4 czy 3... Grunt, że zaliczone!

Wiem, że już po sesji, ale piątki w indeksie jeszcze nie mam. W czerwcu jakoś nie mogłem się stawić po wpis, a teraz prowadzący będzie dopiero w połowie października. Szkoda, że za tę twórczość nie dostaje się 5:


wtorek, 11 września 2012

Zerkanie na zegarek

Często jak patrzę na zegarek widzę godzinę na przykład 20:20. Słyszałem różne teorie na temat co to oznacza... W sumie nie robię tego specjalnie, że czekam pierwsze 20 minut godziny by uzyskać, tę niezwykłą godzinę. Jestem w stanie przez 2, 3 godziny nie patrzeć na zegarek i tu nagle na przykład 16:16...

Moją ulubioną godziną jest 10:10. Nie wiem z czego to wynika, tak po prostu jest i już! Przyznaję, że zdarza mi się czasem o tej godzinie spać, ale tak zostało.

Swoją drogą czuję się nieswojo, gdy nie mam zegarka na ręku. Zazwyczaj jak wychodzę z domu sprawdzam, czy mam przy sobie portfel, klucze, komórkę i zegarek. Nie wyobrażam sobie, by w celu poznania aktualnej godziny musiałbym wyjmować komórkę! Zwłaszcza, że komórka, a właściwie jej bateria wytrzymuje mi zaledwie dzień! Jednak to zupełnie inna kwestia.

Mówią, że szczęśliwi czasu nie liczą, ale mam takie dni na wykładach, że niecierpliwie zerkam na zegarek i nawet rysowanie czegoś takiego mi nie pomaga:


czwartek, 6 września 2012

Bieganie za wpisami

Parę dni temu zaczęła się sesja wrześniowa, jak niektórzy mówią Kampania Wrześniowa. Jak patrzę na ilość zaliczeń, którym muszę sprostać, to trochę mnie to przeraża, ale będę walczył. Jednak część przedmiotów mam zaliczonych, a nie mam wpisu w indeksie. Czasami zdobyć wpis do indeksu jest dużo trudniej niż zaliczyć przedmiot...

Dziś zdarzyła mi się całkiem zabawna sytuacja. Poszedłem na konsultacje, by zdobyć ocenę w indeksie. Była całkiem spora kolejka, zatem spokojnie czekałem. Dodam tylko, że musiałem udać się na inny wydział, by odnaleźć panią prowadzącą, a czekający byli głównie z tamtego wydziału. Gdy wreszcie przyszła moja kolej wszedłem i taką oto rozmowę przeprowadziłem z panią doktor:
 - Dzień dobry, przyszedłem po wpis.
 - Gdzie ja pana odnajdę? - rozłożyłem bezradnie ręce - Jaką ja mam panu ocenę wstawić?
 - Cztery - odpowiedziałem zgodnie z prawdą - powinna mnie pani kojarzyć, byłem na wszystkich wykładach.
 - Tak teraz kojarzę!
W ten oto sposób otrzymałem ocenę. Teraz pozostaje mi się zastanawiać czy na pewno mam tę czwórkę, ponieważ jakiś czas temu ją dostałem, a pracy zaliczeniowej na oczy nie widziałem oraz czemu ja nie powiedziałem, że dostałem 5!?!

Choć z drugiej strony system wirtualnego dziekanatu raczej podważyłby moją 5 otrzymaną w sposób niecny i podstępny... Jednak z drugiej strony co by było ważniejsze ocena z indeksu i karty ocen czy z elektronicznego systemu? Cóż..., chyba się tego nie dowiem..., a na pewno nie tym razem.

Dodam tylko, że zajęcia, z których dziś odebrałem wpis, nawet mi się podobały i uważam, że przydadzą mi się w przyszłości, choć nie były ściśle związane z moim kierunkiem. Jak również dały mi dużo okazji do tworzenia tych oto dzieł:


poniedziałek, 3 września 2012

Czytanie

Wiele się mówi o tym, że ludzie nie czytają. Ja w sumie w domu też nie czytam, chyba że jakaś książka bardzo mnie wciągnie. W domu mam telewizor, komputer i moja uwaga jest odciągana. Jednak najwięcej czytam w środkach transportu publicznego. Owszem, przyznaję, że czasem zdarza mi się zagrać na komórce zamiast poczytać, ale w większości czytam książki.

Audiobooki też w tej chwili robią u mnie karierę. Są pozycje, po które bym nie sięgną samodzielnie, ale jeśli przy okazji mi lecą jako tło do jakiegoś mniej zobowiązującego zajęcia, to czemu nie. I co najważniejsze - by czytać trzeba całą uwagę skupiać na tej czynności i na przykład prowadząc samochód lub po prostu spacerując książki czyta się trudno (nawet stojąc w korku - zdarzyło mi się, nie polecam!).

Oczywiście mam swój ulubiony gatunek oraz ulubionych autorów, ale nie jestem w 100% na nie zamknięty (zwłaszcza jeśli chodzi o audiobooki). Najbardziej lubię fantasy, a ulubionymi autorami są Neil Gaiman oraz Siergiej Łukjanienko.

Jednak czytając nie da się słuchać wykładu i uważać co się na nim dzieje, a rysując coś takiego owszem: