wtorek, 23 kwietnia 2013

Grey - czemu ta książka jest fenomenem...?

Ostatnio odsłuchałem trylogii "50 odcieni szarości", czyli książki o... Właśnie! O czym?!?

Zatem streszczę trochę o czym się dowiedziałem słuchając..., hmmm...., źle napisane! Streszczę czego wysłuchałem. Wybitnie zdolna studentka (nie to co ja) nie długo przed obroną jedzie do młodego milionera przeprowadzić z nim wywiad w zastępstwie swojej współlokatorki i przyjaciółki. I tak zaczyna się wielka perwersyjna miłość, która jak na współczesnego Kopciuszka przystało, kończy się dobrze...

O samej książce - mogła by być to naprawdę wspaniała powieść, lecz wszystkie ciekawe wątki zostały momentalnie ucinane. Wszystko ogranicza się do "perwersyjnego bzykanka". Choć określenie "perwersyjne bzykanko" w jednej pozycji przez parę minut to bardzo na wyrost określenie. Nie oszukujmy się, jestem facetem i widziałem niejeden film porno, również z gatunku BDSM. To co jest w trylogii Greya, nic nowego nie wnosi. Chociaż w sumie można się nabawić kompleksów... Dziewczyna, która kończąc studia jest dziewicą, a jej inicjację przeprowadza milioner i to od razu z orgazmem! Obydwoje mogą właściwie non-stop. Wystarczy, że ona przygryzie wargę to on już jest nabrzmiały, i wystarczy, że on po prostu jest, a ona jest mokra...

Po za tym jest tam tyle błędów merytorycznych... Chociażby pomysł samochodu na wiatr? Dobra nie jestem specjalistą, ale dążenie do tego by samochody była jak najbardziej aerodynamiczne i jednocześnie zrobienie go na energię wiatrową...? Cóż...

Bohaterka mimo usilnych prób kreowania jej na silną, przebojową i zdecydowaną kobietę jest strasznie mdła i bez wyrazu... Jest taka sprytna i odciąga uwagę zmieniając temat, niezawodne i to działa za każdym razem! Bohaterka  rzeczywiście jest zaskakująco silna psychicznie, błyskotliwa i inteligenta, lecz tylko dlatego, że obraca się w kręgu wyjątkowych idiotów! To też jest swoisty paradoks, ponieważ obraca się wśród elit intelektualnych. Jej wszystkie zachowania może i zaskakują, zachwycają ludzi dookoła, ale cały ją otaczający świat jest infantylny, nie można tego inaczej wyrazić...

Co mnie jednak najbardziej dobiło? Oprócz maili czytanych w całości (nadawca, odbiorca, temat itp.), choć wiem, że w audiobooku nie da się przeczytać inaczej i czytając "klasycznie" bym to wszystko mijał. Jednak najgorsza była podświadomość i bogini. Nie do końca wiem czym były... Sumieniem, alter ego głównej bohaterki? Bogini cały czas robiła fikołki, a podświadomość patrzyła znad okularów. Nie wiem co to miało wnieść? Niby te "istoty" były częścią jej, ale ona i tak postępowała zupełnie niezależnie, niż wskazywało by na to zachowanie tych "stworów". Miały one chyba obrazować jej uczucia...?

Czemu książka odniosła sukces? Sadzę iż jest to spowodowane "perwersyjnym bzykankiem". Jak to było w którymś odcinku "Jeden gniewny Charli" - kobiety do niektórych fantazji się nie przyznają, gdyż będą się bały gwałtu, a w tej książce jest wszytko powiedziane na głos. Podejrzewam, że ludzie nie mają odwagi w sypialni, gdyż tam trzeba zacząć odwagę w seksie i ewentualnie później ją przenosić dalej. Parafrazując mojego ulubionego satyryka "My nie mamy dobrego języka by rozmawiać o seksie, bo albo są to słowa wulgarne, albo ja nic nie rozumiem". Jednak by czuć się spełnionym w tym, bądź co bądź ważnym, zakresie życia, to trzeba rozmawiać z parterem. Ta książka pokazuje, że nawet najbardziej perwersyjne bzykanko może się spodobać, nawet jeśli nigdy nie dopuszczało się do świadomości takiej możliwości. Tylko czemu musi to ludziom uświadamiać mdła i płytka książka, skoro tylu specjalistów z tej dziedziny (i nie nie mówię tu o aktorach porno lub prostytutkach) wypowiadało się na ten temat? Jednak to i tak nic nie zmieni, książka rozbudzi wyobraźnie, ale nie zmieni faktu braku dialogu na ten temat, więc nawet w tej materii nie dostrzegam fenomenu tej książki...

Cała sprawa też jest lekkim sponsoringiem. Ok, główna bohaterka nie chce pieniędzy swego księcia z bajki, ale przyjmuje od niego książki (wiem nie brzmi to drogo, ale to było pierwsze wydania, białe kruki itp.), samochód (najbezpieczniejszy w swojej klasie), laptopa (Ibooka tak nowoczesnego, że jeszcze nie w sprzedaży, a ona na nim tylko pisała maile i szukała informacji o "perwersyjnym bzykanku"), ubrania (dobrane przez stylistkę "na oko", a pasowały idealnie i na pewno w sieciówkach ich nie kupiła), treningi z osobistym trenerem (nie wiem jakim cudem tak zazdrosny szary pozwolił by trener ćwiczył z jego uległą...?) i tak dalej... Jednak podkreślane wielokrotnie było, że tu wcale nie chodziło o pieniądze! Ona czuła się za każdym razem źle, gdy pożytkowała pieniądze swego kochanka.

Co mi jeszcze zapadło w pamięć? Christian pachniał zawsze drogim żelem pod prysznic! Podkreślam "drogim". No tak, przepraszam on też pachniał Christianem...

Jeszcze sobie pomyślałem, że przypomina mi ta książka trochę "modę na sukces", ponieważ bohaterka z jednym Greyem, jej przyjaciółka z jej bratem się związała, a brat przyjaciółki z siostrą Christiana...

Resumując książka jest płytka i mdła oparta jedynie na "perwersyjnym bzykanku", które wcale nie jest wybitne. Współczesny Kopciuszek z dawką seksu i to w większości nie waniliowego.

Zatem jak ktoś chce pomarnować czas to równie dobrze może pogapić się na moje "dzieło". Na szczęście przy jego tworzeniu, tak samo jak przy słuchaniu, nie była to, ani jedyna, ani nadrzędna wykonywana przeze mnie czynność, więc nie zmarnowałem czasu...


P.S.: Jeśli komuś uda się przetrwać słuchając wszystkich trzech części i ma to samo nagranie co ja, to przy ostatniej (ufff... ) przy samym końcu rozdziału 10 może odsłuchać trzech słów osoby czytającej, które w pełni oddają co czułem skończywszy słuchać!

1 komentarz:

  1. Przeczytałam recenzję i myślami wróciłam do tego, co przeżywałam czytając książkę. Sięgnęłam po nią z ciekawości (kurde, wszyscy o tym mówią, to może faktycznie takie fajne...?) i juz po pierwszych 10 stronach (jak nie wcześniej) zaczęłam żałować swojej decyzji. Dotrwałam do końca tylko po to, żeby się przekonać, czy "kiedyś się rozkręci" i zakończyłam z niesmakiem straconego czasu. I na prawdę, te maile się omijało w całości :D

    Jakie były moje odczucia co do samej książki... Cóż, dokładnie takie jak opisałeś, pomimo tego, że jestem kobietą i teoretycznie powinnam być bardziej delikatna i wrażliwa na "tego typu bzdety". Więc podsumowując: książka była marna.

    OdpowiedzUsuń

Nie przeszkadzają mi żadne komentarze. Blog jest dla mnie! Coś Ci się podoba - napisz, coś Ci się nie podoba - napisz. Jak komentujesz i nie możesz powstrzymać się od wulgaryzmów, to je chociaż lekko ocenzuruj (np. k***a). Nie chcę usuwać żadnych komentarzy, świadczą one o osobie komentującej, nie o mnie, jednak chcę, by było to miejsce bez wulgaryzmów!